Niedawno wspominaliśmy fantastyczny mecz Kobe’ego Bryanta, który w ostatnim meczu kariery zaliczył fantastyczną pogoń w samej końcówce i poprowadził Lakers do zwycięstwa. Jeszcze lepszy wyczyn ma za sobą Tracy McGrady.
Chodzi o spotkanie z 2004 roku, gdy po powrocie do Houston udowodnił szybko swoją wartość. Rockets przegrywali 40 sekund przed końcem z San Antonio Spurs 68:76. Wydawało się więc, że gracze z Teksasu pewnie sięgną po zwycięstwo. Wtedy jednak podopieczni Jeffa Van Gundy’ego postanowili nie kombinować i każdą możliwą piłkę kierowali do swojego lidera. A McGrady wszystko co się dało kierował do kosza. Najpierw 35 sekund przed końcem celnie trafił za trzy punkty. Chwilę później mimo, że był faulowany przez Tima Duncana ponownie trafił „trójkę” i poprawił jeszcze jednym rzutem osobistym.
12 sekund przed końcem McGrady podwójnie kryty złapał piłkę i ponownie tracił za trzy, a kilka sekund przed końcem meczu i przy dwóch punktach straty do Spursów, gracze z Houston odebrali piłkę i w ciemno dali ją bohaterowi tego tekstu. Ten przebiegł z nią całe boisko i ponownie rzucił zza linii rzutów za trzy oczka i pewnie trafił na 1,7 sekundy przed końcem, zapewniając swojemu zespołowi zwycięstwo.
Gdyby mecz nie był nagrywany, pewnie mało kto uwierzyłby w zdobyte przez niego 13 punktów w 33 sekundy. McGrady był jednak w niesamowitej formie. Sezon wcześniej został najlepszym strzelcem ligi.