W 2004 roku podczas zawodów Pucharu Świata w Zakopanem miała miejsce bardzo śmieszna i niespotykana sytuacja, gdy Wolfgang Loitzl, szykujący się do skoku, dosłownie spadł z belki.
Oglądający skoki narciarskie widzowie są przyzwyczajeni do tego, że skoczkowie wiele ruchów wykonują bardzo podobnie i wręcz niespotykane są jakiekolwiek odstępstwa „od normy”. Toteż nikt nie wiedział jak zachować się, gdy zawodnik zjeżdża po rozbiegu, jednak nie na nartach.
Wolfgang Loitzl zasiadł na belce i gdy już zbierał się do ruszenia w dół, zahaczył butem o belkę startową, co spowodowało utratę równowagi i jego upadek. Austriak zaczął sunąć bezwładnie w dół. Jak najbardziej próbował jednak się zapierać nartami, bał się bowiem upadku z końca rozbiegu. Ostatecznie udało mu się jednak zatrzymać kilka metrów przed końcem najazdu i nagle cały strach uleciał.
Ostatecznie organizatorzy pozwolili Austriakowi rozpocząć swoją próbę jeszcze raz. Już bez żadnych problemów wystartował tuż po ostatnim startującym w pierwszej serii zawodniku, Janne Ahonenie. Loitzl nie zdołał jednak awansować do drugiej serii, lądując na 31 miejscu.